poród
Dlaczego od razu depresyjna mama?
Ciąża, mimo typowych dla niej nieprzyjemnych objawów, przebiegała prawidłowo. Wszystko zaczęło się sypać w jej 39 tygodniu. Na ostatniej wizycie u ginekologa dowiedzialam się, ze stąd ni z owąd mam niski poziom wód płodowych. Dostałam skierowanie do szpitala, w którym pojawiłam się dzień później. Tam, potwierdzono diagnozę pani ginekolog. Zapadła decyzja. Wywołanie porodu.
O 11.30 podali oksytocyne i zaczęło się... A raczej nic, bo nie podziałala na mnie wcale. Wywołała kilka rzekomych skurczów, których nawet nie poczułam. O 16.00 odłączyli mnie, bo mieli pilne cesarskie cięcie. W tym czasie nie wiedzialam co ze sobą począć... Chodziłam bez celu po sali porodowej, zamartwiając się cóż to będzie. O 17.00 znów mnie podpieli i dalej cisza. Szanowny pan doktor postanowil przebic mi worek płodowy i poleciały wody.
O 18.00 postanowili zwiększyć przepływ kroplówki. Chwila moment i zeszla cala. I zaczęły się koszmarnie mocne skurcze. Przed 19 zmiana personelu. Nagle wszyscy mnie olali. Choc prawde powiedziawszy olewana bylam od początku. O 19.00 podeszła do mnie położna z nocnej zmiany. Spojrzała na zapis ktg i oniemiała. Tętno maluszka okropnie spadło. Zwołała caly personel z piętra niżej. Wszyscy zaczęli nerwowo przy mnie biegać. Jeden lekarz do drugiego miał pretensje jak mogli doprowadzic do takiej sytuacji... Szybka decyzja - cięcie cesarskie.
Mały płacze. Dokończę później.